poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Hufiec Berengara Zielonego, część III

   Na początek trochę mechaniki.

   Uprzejmość szanownego autora warheimowych zasad sprawiła, iż poszukiwacze przygód bretońskiej proweniencji mają na starcie do dyspozycji nie 500, lecz 600 koron do wydania. Nic dziwnego zresztą, gdyż wierzchowce, czyli duma każdego bretońskiego kawalera są sakramencko drogie. Gdy rozpocząłem kompletować moją grupę, zupełnie naturalne było dla mnie, że przywódca grupy powinien konia mieć: Rycerz Graala bez konia wyglądałby trochę montypajtonowsko. Po dokupieniu Berengarowi jeszcze tarczy , pancerza i tym podobnych utensyliów wyszło mi, że kosztuje on 170 koron. Nic dziwnego, że graalowców w Bretonnii tak mało.

   Uznałem, że konna Bretonnia powinna być reprezentowana przez przynajmniej jeszcze jednego kawalerzystę. Ominąłem Rycerzy Drogi (bo żadnej figurki pomalowanej nie mam) i zaciągnąłem Rycerza Królestwa. Baldwin Błękitny z uwagi na posiadaną kopię nie był wcale tańszy niż jego szef: łącznie pochłonął mi również 170 koron. Po rekrutacji zaledwie dwóch bohaterów miałem już przekroczony pieniężny półmetek :)

   Mój rohirrimski Zbrojny wystąpić więc musiał w wersji mocno budżetowej: prócz posiadanego już na wstępie miecza dokupiłem mu jedynie średni pancerz. Dzięki tej mojej wstrzemięźliwości Po Prostu Pierre wyniósł mnie jedynie 55 koron. Miałem więc jeszcze 200 koron z drobnym hakiem do wydania, co przełożyło się na kolejne zakupy.


   Tajemnicza siła zwana w Bretonnii Panią Jeziora wiązała z Berengarem Zielonym jakieś tajemnicze plany, w związku z czym postanowiła pomóc mu w przeżyciu. Alienor stała się jej ku temu narzędziem: owa Panna Graala dostała wprost polecenie, by zaopiekować się młodym rycerzem. Szorstka to opieka, gdyż Alienor nie cierpi swego podopiecznego, ze wzajemnością zresztą.

   Ten mocno przechodzony już model damselki przeżył ze mną niejedną bitwę, z zaskoczeniem więc skonstatowałem, iż nie ma on nawet obrobionej podstawki :) Zaniedbanie w międzyczasie naprawiłem, płacąc przy okazji za Alienor jedynie jej podstawową cenę: 55 koron.


   Pierre (drugi już w drużynie) i Francois pochodzą z tej samej wioski, Retondes. Pierra 22 lata temu podczas zbierania chrustu leśny elf dźgnął sztyletem w oko, na co Bretończyk odpowiedział ciosem siekiery w głowę (Czarne Oko zawsze uważał, że z elfami należy targować się twardo i agresywnie). Razem z kuzynem Francois i przyjacielem Jaquardem wstąpił wtedy do wojska, niesiony chęcią odwetu na nieludziach. Ponieważ jednak służba polegała zazwyczaj narobieniu za ruchome tarcze dla nieprzyjacielskich trebuszy (bretońscy panowie uwielbiali toczyć spory wewnętrzne uważając, że tylko rodzimy przeciwnik jest tak naprawdę godny wykazywania się ich wojennym kunsztem), Pierre ostatecznie zdezerterował, ciągnąc Francois za sobą. Dziś gorzko tego żałuje: obaj śmiertelnie zakochali się w Alienor, co wywołało między kuzynostwem poważną różnicę zdań dotyczącą spraw fundamentalnych i nie tylko.

   Dwaj Piechurzy. Nie mogłem nie wziąć ich w charakterze łuczników, gdyż po prostu UWIELBIAM te modele: boks z szóstoedycyjnymi łucznikami jest IMHO najlepszym prezentem, który ta armia w szóstej edycji otrzymała. No, może obok Relikwiarza. Wraz z łukiem każdy z tych chwatów kosztował mnie 35 koron.


   Nikt w drużynie poza nim samym nie zna prawdziwego imienia Wesołka. Nikt też nie widział choćby cienia uśmiechu na jego twarzy. Wesołek jest arcykapłanem kultu Berengara Zielonego, kultu na razie skromnego, ale żelazna determinacja tego Pielgrzyma sugeruje, iż nie będzie to stan szczególnie długi. Religia Wesołka jest niemal monoteistyczna; prócz Berengara w sercu Wesołka jest jeszcze całkiem spore miejsce na kapliczkę poświęconą alkoholom we wszelkiej postaci. Wesołek podkreśla zawsze, iż pije wyłącznie w celach spirytualnych.

   Pielgrzym jest ostatnim regularnym członkiem drużyny. Nie wyposażyłem go w nic poza defaultowym mieczem, kosztował mnie więc 50 koron. BTW, tę figurkę też kocham. Resztę pieniędzy wydałem na najemnika, konkretnie na...


   ...Dargo Rottenbacha. Gdy Berengar ujrzał wizję tajemniczej włóczni ukrytej w kurhanie gdzieś na północy Imperium, Alienor uznała, iż drużynie koniecznie potrzebny jest jakiś miejscowy przewodnik. Na nieszczęście jedynym chętnym okazał się Rottenbach, niziołek z fatalną kartoteką, obecnie poszukiwany w trzech księstwach elektorskich. Dargo uznał, że z Rycerzem Graala wcześniej czy później wyemigruje do Bretonnii, gdzie długie ręce Imperium już go nie dosięgną.

   A teraz czekam na chrzest bojowy tej gromadki. Na szczęście mój brat już wyraził chęć przetestowania nowego systemu, mam nadzieję, że zapali się do niego równie mocno, jak ja.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz