piątek, 30 czerwca 2017

M42

     Kurz powoli opada, ósma edycja na dobre już zdążyła się z nami przywitać, gracze obadali związany z nią crunch, poodnajdywali jego zalety i wady, zdążyli już podzielić się na zwolenników i przeciwników zmian... ale ja nie o tym. Ja, jak zwykle u mnie, o fluffie. W jakim kierunku pchnęła go nowa edycja? Co mi się w nim podoba, a co nie bardzo? O tych właśnie kompletnie nieważnych kwestiach traktować ma poniższa notka.

Zegar ruszył

     I to jak ruszył! Przez dziesięciolecia już gracze jęczeli, że fluff utknął w stazie, że nic się nie zmienia, że mogliby pchnąć coś w czasowym continuum... Gdy już kiedyś GW zrobiło taką nieśmiałą próbę (uruchamiając kampanię Eye of Terror),  to zmieniła się ona w wojnę pozycyjną, której wyniki ostatecznie niemal całkowicie zostały obecnie odrzucone, łącznie z tym najbardziej wstrząsającym, czyli śmiercią Eldrada Ulthrana (nie wiem, czy nie jedynym jej elementem obecnym w ósmoedycyjnym fluffie jest zniszczenie planety St. Josmane`s Hope; ta w obecnym podręczniku nadal opatrzona jest opisem "destroyed"). Data 999.M41 wydawała się święta i nienaruszalna (no, może zniszczenie Medusa V delikatnie ją jeszcze naruszyło).

     To się jednak zmieniło.

     Ósma edycja pchnęła fabułę o co najmniej kilka dziesięcioleci. Być może nawet o stulecie, jak się przyjęło w fandomie uważać. Piszę "być może", bo w najnowszym podręczniku nie ma najmniejszej informacji o tym, w którym konkretnie roku zatrzymał się teraz kanon (być może spekulacje oparte są o "Dark Imperium" Guya Haleya, której to książki jeszcze nie czytałem). Co więcej, ustalenie jednej daty może być obecnie niemożliwe, gdyż erupcja Cicatrix Maledictum sprawiła, że w całej Drodze Mlecznej wystąpiły zaburzenia temporalne i czas w różnych sektorach zaczął biec z różną prędkością (choć nigdzie nie wyjaśniono, jak duże są te czasowe dylatacje). Tak czy inaczej, z pewnością jesteśmy już w 42 tysiącleciu. Tysiącleciu wypełnionym, jak niemal wszystkie poprzednie, niekończącą się wojną.

The Great Rift

     No cóż, o Cicatrix Maledictum pisałem już jakiś czas temu... i zdania nie zmieniłem. IMHO to całkiem fajne, dynamizujące uniwersum rozwiązanie narracyjne. W 999.M41 kolosalny sztorm Osnowy podzielił galaktykę na pół, radykalnie zmieniając sytuację strategiczną Imperium (prawdopodobnie po tym, jak Abaddon zniszczył pylony na Cadii). Po pierwsze, nie ma już obecnie żadnego zaworu bezpieczeństwa, który powstrzymywałby siły Chaosu przed zupełnie dowolnym wdzieraniem się do imperialnej  realspace. Po drugie, Imperium straciło efektywną kontrolę nad swymi wschodnimi sektorami. Po trzecie, owe utracone sektory (czyli Imperium Nihilus) pogrążać zaczęły się w pogłębiającej się anarchii ze względu na to, iż przez Cicatrix nie przechodzi światło Astronomiconu, co kompletnie zdezintegrowało sieć połączeń międzysystemowych. Takiego ciosu ludzkość nie otrzymała od czasów Herezji Horusa. W efekcie większość Ultima Segmentum i Segmentum Obscurus została cofnięta do statusu znanego z Age of Strife.


     Cicatrix nie jest do końca szczelna. Ma na przykład dwie szczeliny. Jedna z nich jest chyba jednak niestabilna, na co wskazuje jej nazwa: Temporary Rift Corridor. Znajduje się na galaktycznym południowym-wsxhodzie, w pobliżu ogromnego gwiezdnego mocarstwa, które w międzyczasie zdołała stworzyć nekrońska dynastia Sautekh (co swoją drogą nie musi być przypadkiem). Druga szczelina jest trwalsza, ale również trudna do sforsowania: nazywa się Nachmund Gauntlet i kontrolowany jest przez lokalnego renegackiego kacyka Kaligiusa dysponującego szwadronami Rycerzy. Pomimo znajdujących się w pobliżu potężnych baz wojskowych (Cypra Mundi, Belis Corona, Agripinaa) Imperium jakoś nie potrafi w pełni udrożnić tego arcyważnego szlaku. Można też ewentualnie galaktyczną bliznę oblecieć. Nie znamy niestety jej "szerokości" w płaszczyźnie Drogi Mlecznej, nie będę więc spekulował możliwości lotu "nad" lub "pod" galaktycznym dyskiem. Istnieje jednak z pewnością możliwość ominięcia Cicatrix Maledictum mijając jej północny lub południowy koniec. Obejście krańca północnego wiedzie przez Sektor Calixis, znanym dobrze z RPG Dark Heresy. Kraniec południowy jest gorszą opcją z dwóch względów: to naprawdę ekstremalnie, ekstremalnie daleka trasa (wiodąca przez Eastern Fringe), a po drugie jest tam aż gęsto od wrogów ludzkości: T'au, nekrońscy poddani dynastii Sautekh i Scourge Stars kontrolowane przez siły Nurgla. Imperium od czasu do czasu używa jednak tych dróg, o czym świadczy dajmy na to pojawienie się Guillimana podczas walk na Baalu...

Powrót Prymarchy

     To z kolei najsłabszy, zdecydowanie najsłabszy moim zdaniem element nowego fluffu. Z dwóch względów. 

     Zanim wyjaśnię swoje stanowisko, disclaimer: nie jestem przeciwnikiem samej idei powrotu Robouta. To całkiem ciekawy twist akcji, zresztą sugerowany w ostatnich latach. Zresztą, ogromny sukces Horus Heresy musiał do tego doprowadzić. Tyle, że sposób jego wprowadzenia mógł być zdecydowanie lepszy. 

     Po pierwsze: operacja Primaris. No to się nie trzyma kupy. Dziesięć tysięcy lat pracy Belisariusa Cawla kończy się akurat wtedy, gdy następuje rezurekcja Prymarchy? Razem z całym gotowym osprzętem, technologicznie wyprzedzającym o generację dotychczasowe zabawki Imperium (grav-tanki!)? Albo to jest bardzo głupie, albo trochę racji mają ci, którzy węszą w tym spisek Xenos. Raczej jednak jest to po prostu głupie. W ogóle zresztą cały koncept tych Super Space Marines jest moim zdaniem słaby, to taka trochę inflacja heroiczności. 

     Po drugie, ważniejsze: Guilliman obecnie coraz bardziej przypomina Karla Franza z jego ostatnich wcieleń. Genialny dowódca który samotnie powstrzymuje wrogów Imperium. W katalogu konfliktów 42 tysiąclecia ludzkość wygrywa wyłącznie te, w które zaangażowany był Roboute (Terran Crusade, Indomitus Crusade, Plague Wars, Baal). Tam gdzie Prymarchy zabrakło, Imperium się cofa (Stygius Crusade, Blood Crusade). Bardzo to jest słabe. Ani to grim, ani dark.

     BTW, jest we fluffowej części podręcznika takie zdanie: "And roumors of Primarchs returned to the galaxy gave many a sliver of hope - for his truest sons might yet bring victory as they had in days of legend". Primarchs. Sons. Czyli raczej będą następni. Russ? Czy ktoś taki zaakceptuje autorytarne rządy Guillimana nad Imperium? Rodzi to interesujące możliwości...

Noctis Aeterna

     Przez nieokreślony okres czasu światło Astronomiconu przestało być widzialne (wzmiankowana już bodajże w podręczniku szóstej edycji awaria Złotego Tronu?), co pogrążyło całą zamieszkaną przez ludzi część Drogi Mlecznej w chaosie. W tym czasie całe terrańskie mocarstwo było Imperium Nihilus. I siły Chaosu mające teraz tak wiele możliwych dróg inwazji postarały się to wykorzystać, choć nie sposób powiedzieć, że zrobiły to skutecznie.

     Czym innym bowiem jak nieudolnością należy tłumaczyć fakt, że tak potworne osłabienie Imperium nie doprowadziło do upadku Bramy Cadii? Owszem, sama Cadia została stracona, ale dwa pozostałe kluczowe systemy (Agripinaa i Belis Corona) nadal są w rękach ludzi... co więcej, Cadiańczycy rozzuchwalili się na tyle, że planują już odbicie swojej macierzy. I nie można tego usprawiedliwiać faktem, że po powstaniu Cicatrix Maledictum Brama nie jest już tak ważna: te systemy znajdują się w pobliżu niebywale ważnego przejścia Nachmund Gauntlet... Nurgle zdołał stworzyć sobie w realnej przestrzeni bastion w postaci trzech systemów zwanych Scourge Stars (Noxias, Rottgrave, Verminox), ale już atak na Ultramar, choć prowadzony przez najjaśniejsze gwiazdy w stajni (ogrodzie) Papy (Mortarion, Typhus i Wielki Nieczysty Ku`Gath Plaguefather) zakończył się odwrotem. Uderzenie na samą Terrę zakończyło się tak apokaliptyczną klęską, że Khorne uniesiony szałem unicestwił wszystkie uczestniczące w niej Bloodthirstery...


     Zdecydowanie najlepiej wiedzie się w tym wszystkim siłom Tzeentcha. Jego najważniejszy pupil, Magnus, przeniósł Planetę Czarodziejów z Oka Terroru do normalnej przestrzeni (z sentymentu chyba osadził ją tuż przy martwym Prospero). Tysiąc Synów wzięło potem udział w zwycięskich walkach w Sektorze Stygius, w których przed totalną anihilacją siły Imperium uchroniła jedynie interwencja Aeldarów (w Sektorze znajduje się Mordia, co oznacza chyba koniec zasłużonej i efektownie wyglądającej Mordian Iron Guard).  Drobna wzmianka w rozdziale dotyczącym tego heretyckiego legionu sugeruje też, że Magnus znowu działa ręka w rękę z Ahrimanem, co nie wróży nic dobrego słabnącemu Imperium.

     Tak czy inaczej, gdy Astronomicon zalśnił ponownie, pomimo całego grimdarkowego biadolenia rulebooka, Imperium stało nadal zaskakująco stabilnie.

Varia

     Biedne Iyanden znowu doznało abordażu. Nie dość zniszczeń wywołanych atakiem Krakena. Nie dość rozwałki z lądującymi na światostatku orkami Rekkfista. Nie dość śluzu pozostawionego przez oddziały Gara`gugul`gora. Teraz do polowania na Iyanden dołączyły siły Arcywroga Eldarów: Slaanesha. I tym razem nieszczęsny craftworld ocalał, dzięki pomocy innych Eldarów a także Dark Eldarów (Drukhari), Arlekinów, Eksodytów i Ynnari.

     Blood Angels przetrwali bezpośredni atak Tyranidów na Baal dzięki interwencji Guillimana (a jakże!) i... wymordowaniu floty-roju Leviathan przez siły demona Khorna, Ka`Bandhę. TAK, KA`BANDHĘ. Kiedyś necroni, teraz demony, Krwawe Anioły nie mają uprzedzeń w dobieraniu sobie sojuszników... Nawiasem mówiąc, dla zasłużonego dla fluffu Leviathana oznacza to chyba definitywny koniec, bo jego resztkami zaczęła pożywiać się nowa tyranidzka flota, Hydra (prócz niej są jeszcze trzy nowe: Scylla, Charybdis i Kronus).

     Trzecia wojna o Armageddon płynnie przeszła w czwartą, gdy na planecie znowu pojawiły się siły Khorna.

     Nowi, lepsi Space Marines Primaris zostali przez Guillimana transferowani do niemal wszystkich ocalałych zakonów. Niemal, bo drobna część odmówiła. Cholera, dużo bym dał za listę tych dumnych chapterów.

     Już na koniec drobnostka, przepiękna drobnostka. Na marginesach stron 50 i 51 są dwa cytaty. Pierwszy pochodzi od marszałka Gideona z Black Templars i brzmi: 
Those, who are pure of heart and strong of faith have nothing to fear from the Black Templars, this is true. But who then, amongst the heaving, sinful masses of humanity, can truly count themselves as safe from our wrath? 
     Na stronie sąsiedniej z kolei jest cytat z Haakora, członka Black Legion. Czytamy tam: 
Butcher your enemy`s warriors without mercy. Crush his armies and leave none alive. But do not stop there.  Burn his cities. Bomb his worlds from orbit. Slaughter everything and everyone until he kneels in the ashes of those he sought to protect. Only then will he understand the true fury of the Dark Gods!
     Oto między jakie siły wciśnięta jest ludzkość. Oto jest grimdark. To lubię.


2 komentarze:

  1. Bardzo dziękuję za ten opis; czegoś takiego potrzebowałem od momentu ukazania się nowej edycji. Czy coś wiadomo o Imperatorze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej nadal żyje, skoro znowu zalśnił Astronomicon (chociaż kontrargumentem może być to, że świeci teraz słabiej i z drobnymi przerwami). Tym niemniiej coś więcej będę wiedział dopiero po przeczytaniu Dark Imperium, tam jest podobno reminiscencja ze spotkania Robouta z Imperatorem (Roboute zamknąl się na cały dzień w sali tronowej).

      Usuń