- Coś złego zaczęło się dziać w katedrze, szefie - powiedziała po chwili z wysiłkiem. - Struktura rzeczywistości się rwie. W szybkim tempie.
Inkwizytor zmarszczył brwi i zacisnął dłoń na rękojeści miecza. Heretycy już wiedzieli. Uldor odsunął od siebie myśli o ponurych implikacjach tego stwierdzenia, uklęknął, zamknął oczy i zaczął łączyć się z najbliższą serwoczaszką. Drgnął w momencie fuzji, nie potrafił wyplenić w sobie tego niepotrzebnego odruchu. Wrażenie zapachu rozkładającego się ciała było całkowicie fantomowe, czaszka Seregala Pokornego już prawie sto lat temu została dokładnie oczyszczona w betonowych bazylikach Mechanicum. A potem Ulvendor zniknął, wypełniając sobą lewitujące, kościane naczynie.
Czaszka orbitowała nad Drogą Katedralną, tuż przed miejscem gdzie kończyła się przechodząc we Wrota Słusznej Furii. Trzy minuty wcześniej Uldor lustrował już to miejsce i nie stwierdził żadnej aktywności wroga, teraz było podobnie. Resztki kolumn bramy odcinały się swoimi szarościami od ciemnego karmazynu kamiennych płyt pokrywających przedpole katedry, nie było tam żadnego heretyka. Inkwizytor stłumił rodzące się uczucie irytacji. Nie mógł niestety wydawać czaszce rozkazów na odległość, zerwał więc połączenie i odszukał następną. Wszedł w fuzję i na moment zamarł w niemej fascynacji.
Serwoczaszka Teslyna Od Włóczni otrzymała od niego wcześniej polecenie kołowania nad katedrą, obecnie znajdowała się powyżej dziedzińca portalowego. Teren przed fasadą świątyni był obecnie gigantycznym ossuarium, dziesiątki tysięcy ludzkich kości leżało tu w bezładzie niczym elementy jakiegoś skomplikowanego wzoru. Trzysta lat temu przerażeni mieszkańcy Tarsu zgromadzili się tu by błagać swych nowych panów o ratunek przed zbliżającym się gniewem Imperium. Jaźń Uldora zatrzepotała na chwilę w uniesieniu wywołanym mściwą satysfakcją. Przed gniewem Imperium nie ma ucieczki. Tysiące heretyków skonało tu w straszliwej agonii i choć nikt nie mógł usłyszeć ich krzyku, to wieści o zagładzie Palladiona dotarły do każdej planety sektora. A niemi jej świadkowie ciągle tu spoczywali.
Posępny chaos rozrzuconych ludzkich pozostałości w kilku miejscach został uprzątnięty, gdyż augurianie wytyczyli w nim prowadzące do katedry ścieżki. Kilkunastu heretyków biegło właśnie nimi z wyciągniętą bronią kierując się ku Wrotom. Stojąca na schodach świątyni kobieta wykrzykiwała coś do nich, serwoczaszka nie przekazywała jednak sygnałów dźwiękowych więc treści okrzyków inkwizytor mógł się jedynie domyślać. Zza jej pleców, ze środka Katedry Gniewu dobywała się pulsująca, krwistoczerwona łuna.
Uldor zerwał połączenie i uszy wypełnił mu jazgot karabinowych salw oraz krzyki otaczających go ludzi. Pochylił się instynktownie, dławiąc jednocześnie odruch wymiotny wywołany końcem fuzji. Już nas dopadli? Jak długo mnie nie było? Otworzył oczy.
Źródło kanonady było gdzie indziej. Żołnierze drużyny B zalegli co prawda za kawałkami gruzu i metalu, ale ogryn, Vexile i Sail nadal stali, najwyraźniej nie przejmując się ewentualnymi nadlatującymi pociskami. Psioniczka słuchała czegoś, co rosły porucznik wykrzykiwał jej do ucha, Hyde zaś patrzyła uważnie na inkwizytora, czekając najwyraźniej na jego wyjście z transu.
- Myślałem, że zdążę - mruknął z irytacją Uldor. - Jaka jest sytuacja?
- Drużyna A obłożona ciężkim ogniem, zaczęło się minutę temu, tuż po twoim odlocie. Nie możemy nawiązać z nimi łączności. Drużyna C chyba spanikowała i zajęła pozycje obronne. Bałagan.
- W dodatku znowu zaczęło padać - dodał inkwizytor wstając z kolan. - Czy to już wszystkie atrakcje?
- Kapitan Soldan zaczął bredzić coś o natychmiastowym odwrocie - odpowiedziała Vexile. - Ale Garnen mu to chyba już wybił z głowy. A ty, widziałeś coś ciekawego?
- Aż za bardzo, Vex. Poruczniku!
Ogryn oderwał się od rozmowy z Sail i podbiegł do inkwizytora, przytrzymując dłonią ciągle zsuwający mu się z głowy hełm.
- Awangarda zaległa pod ogniem wroga. Inkwizytorze, mogę poprowadzić kontratak. Przeciwnik działa chaotycznie, jeżeli...
Uldor wzniósł dłoń, Garnen zamilkł.
- Poruczniku, zbierzesz drużyny B i D. Obejdziemy teren starcia łukiem od zachodu, heretycy nie mają żadnego pierścienia posterunków więc do katedry mamy szansę dotrzeć bez zbędnego kontaktu. Ruszamy za pół minuty.
Porucznik chciał coś powiedzieć... i zacisnął zęby. Odwrócił się i zaczął pokrzykiwać na swych żołnierzy. Ci, choć niechętnie, zaczęli wstawać, z niepokojem oglądając się w stronę, z której dochodziła kanonada. Samego miejsca starcia nie było stąd widać, garb szczytu wzgórza katedralnego skutecznie je zakrywał. Nadbiegający z tyłu żołnierze drużyny B pozdrawiali oczekujących niepewnymi okrzykami zagłuszanymi przez nieustającą karabinową palbę.
- W katedrze rozpoczął się jakiś rytuał, Vex - powiedział Uldor widząc jej pytający wzrok. - Los awangardy Roma Garnena przestał być ważny.
Gwardzistka kiwnęła głową i splunęła. Vexile Hyde nigdy nie kwestionowała decyzji inkwizytora. Nigdy przy postronnych. Uldor odwrócił się, by odnaleźć wzrokiem kapitana Soldana.
I spojrzał prosto w lufę wycelowanego w siebie pistoletu.
- Sprowadź tu swój prom - wycedził trzymający pistolet Ravas Soldan. W oczach kapitana grało szaleństwo. - Dość już. Dość! To ma być akcja policyjna!? Kurwa! Wzywaj ten prom!
Ruch wokół nagle zamarł. Żołnierze Sił Samoobrony jakby zapomnieli o wymianie ognia w której uwikłani byli ich koledzy kilkaset metrów dalej. Uldor uśmiechnął się krzywo.
- Rzuć to, Soldan - powiedziała zimno Vexile kładąc swą ciężką, pozornie niezgrabną dłoń na kaburze pistoletu.
- Posłuchaj jej, kapitanie - dodał Garnen. Stalowoszare oczy podoficera nie wyrażały żadnej emocji. - Takie jak ona nie rzucają słów na wiatr.
Soldan z każdą mijającą chwilą wyglądał coraz żałośniej. Jego długie, czarme włosy spływały mu pozlepianymi przez deszcz wężami prosto na przerażone oczy. Z zagryzanych ust zaczęła płynąć mu krew. Pistoletu jednak nie opuścił.
- Popełniłeś błąd, Ravasie Soldan - powiedział inkwizytor po chwili ciszy.
- Nie sądzę - odparł kapitan, plując czerwonymi kropelkami.
- Ależ tak. Gdy zaczynasz celować w inkwizytora, używaj spustu.
Uldor mrugnął do Sail. I skoczył.
Twarz Soldana wykrzywił grymas straszliwego bólu, oczy nabiegły krwią. Kapitan wystrzelił przed siebie, całkowicie oślepiony nagłym, niezrozumiałym cierpieniem. Chybił, kula przeszła nad rzucającym się w jego kierunku inkwizytorem. Uldor uderzył głową w jego brzuch, Soldan zgiął się w pół z głuchym jękiem i upadł tuż obok przetaczającego się na plecach Uldora. Chwilę później inkwizytor już wstawał, a nad kaszlącym, skulonym ciałem kapitana stała Vexile.
- Co mu zrobić - spytała cicho, bardzo cicho. W prawej dłoni trzymała pistolet, w lewej karbowany nóż.
Uldor nie odpowiedział. Miał zawroty głowy, w ustach czuł krew. Skłonił się lekko stojącej nieopodal Sail, psioniczka odpowiedziała paskudnym uśmiechem. Splunął czerwonozieloną flegmą.
- Pozwólcie, że Siły Samoobrony same zajmą się zdrajcą - wtrącił nagle Garnen podchodząc do leżącego. - W trybie natychmiastowym.
- Nie - odrzekł wreszcie inkwizytor. - Imperium znajdzie dla niego lepszy użytek.
Czekam na kolejną część. :)
OdpowiedzUsuń