wtorek, 16 sierpnia 2016

The Primarchs: The Lion

   Coraz większej determinacji wymaga ode mnie brnięcie przez Prymarchów. Coraz większej, gdyż poziom nie rośnie. Zdecydowanie nie rośnie.

   Trzecia nowela w antologii wraca do wątku Lwa Calibanu, Liona El'Jonsona. Jej akcję Gav Thorpe umieścił 2 lata po rozpoczęciu Herezji i prawie trzy miesiące po pojedynku Liona z Konradem Kurze na Tsagualsie. Wojna z Nocnymi Łowcami nadal trwa, ale Lew robi sobie w niej urlop po dotarciu do niego wieści o tym, że Gwardia Śmierci i Żelazne Dłonie urządziły sobie sparing na planecie Perditus. A Perditus to planeta, która miała w sercu prymarchy specjalne miejsce...

   Nadchodzą spoilery.

   Fabuła "The Lion" jest moim zdaniem największą słabością tego opowiadania. Na początek, jeszcze podczas podróży do Perditus, pokład Invincible Reason atakują demony z Osnowy. W trakcie starcia (nudnego jak flaki z olejem btw) El'Jonson dowiaduje się, że całkiem skuteczni w niszczeniu tego wroga są legionowi psionicy. Sugestia, by wobec tego zapomnieć o edykcie nicejskim i reaktywować Librarius wywołuje sprzeciw Redemptora Nemiela, jednego z głównych bohaterów "Descent of Angels" (Herezji nr 6). W związku z tym jego Prymarcha... ścina mu głowę.

   Tak dosłownie.

   Dekapituje.

   Swojego genetycznego syna.

   Za to, że ten sądził, iż Nikaea nadal obowiązuje.

   O kurwa, pardon my french.

   Ta scena jest tak gigantycznym absurdem, że przeczytałem ją trzykrotnie by upewnić się, że dobrze zrozumiałem. A potem zajrzałem jeszcze na Lexicanum, by się upewnić.

   Ja wiem, że Lion El'Jonson kreowany jest w Herezji na dupka z tendencjami psychopatycznymi, tu jednak Thorpe pojechał tak bardzo po bandzie, że zrobił w niej wielką wyrwę. Prymarcha pozwolił żyć nawet Lutherowi po wydarzeniach na Sarosh, tymczasem tu... Co ciekawe, reszty legionistów również scena jakoś nie wzruszyła...

   Później nie jest dużo lepiej. Rozgrywka z Typhonem z Death Guard i Midoą z Iron Hands jest bardzo słaba i jedynie tajemnica związana z Tuchulchą, dziwnym AI mającym chyba rodowód w Osnowie, zdolnym do precyzyjnych i szybkich skoków przez tę Osnowę, nieco końcówkę tego opowiadania ratuje. Końcowy monolog Liona w którym sugeruje, że najlepiej byłoby gdyby obie strony wojny zanihilowały się nawzajem jest nieco sztuczny, choć sam pomysł ma pewien potencjał.

   Duże, bardzo duże rozczarowanie.

3/10

2 komentarze:

  1. Gavin Thorpe jest bardzo nierównym pisarzem. Odnoszę nawet wrażenie, że ma jakiegoś pomocnika, który od czasu do czasu coś tam napisze, a Thorpe jego wypocin nie sprawdza tylko od razu oddaje do publikacji =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam go z White Dwarfa i to są sympatyczne wspomnienia, ale do jego dłuższych tekstów mam na razie pecha :/

      Usuń