sobota, 6 sierpnia 2016

The Primarchs: The Reflection Crack'd

   Ta niesympatyczna twarz po lewej należy oczywiście do Luciusa, głównego bohatera pierwszego opowiadania z antologii "The Primarchs", dwudziestego tomu Herezji Horusa za który właśnie się wziąłem. Opowiadanie nazywa się "The Reflection Crack'd" i pochodzi spod pióra jednego z moim zdaniem trzech najzdolniejszych autorów tworzących w uniwersum WH40k, Grahama McNeilla, twórcy znakomitego "Fulgrima", żeby wspomnieć jego najlepsze przeczytane przeze mnie dzieło.

   Zanim napiszę coś o samym opowiadaniu, uwaga ogólna. Gdy wiele lat temu zaczynałem wgryzać się w grimdarkowy świat, kupiłem sobie katalog GW z 2004 roku (wersja dla Europy Północnej). Pamiętam jak dziś tę ekscytację towarzyszącą mi przy oglądaniu cudów tam zawartych. Niektóre figurki wydawały mi się skończonym pięknem, przecież piszący te słowa wychował się na surowych, nieco topornych bryłach spod znaku Warzone...

   Wśród tych, które zafascynowały mnie najbardziej, był Fabius Bile. Ten model (dodam, że razem z Cypherem) wyróżniał się wśród tej groteskowej chaośnickiej czeredy. Żadnych mutacji, żadnych trofeów, żadnych kolców, czaszek i kręgosłupów, tylko fikuśny płaszcz ze smutną twarzą. Nie żyłem wtedy jeszcze w erze łatwo dostępnej informacji, więc ta odmienność Fabiusa sprawiła, że (razem z Cypherem again) stał się on postacią, która mnie zaintrygowała. Ów grimdarkowy Dr. Octopus pojawił się kilkukrotnie w herezyjnym cyklu i to jest jedna z tych rzeczy, za które ten cykl kocham. Zbliża mnie do tajemnic mojej młodości. A jeśli jeszcze kiedyś dotknie sprawy zaginionych legionów...

   Bile pojawia się w przeczytanym przeze mnie opowiadaniu w dosyć niezwykłej roli (uwaga: za chwilę mocne spoilery). Torturuje Fulgrima... Cała ta beznamiętna scena, w której Lucius, Fabius, Kaesoron i Vairosean zadają ból swemu genetycznemu ojcu by egzorcyzmować więżącego go demona jest przerażająca... i nieco męcząca zarazem. Tym bardziej, że torturowany przyjmuje to ze stoicyzmem, który zawstydziłby Marka Aureliusza. To w ogóle jest jeden z moich dwóch zarzutów do tej noweli: ani razu nie wywołała we mnie dreszczu ekscytacji (trochę to ironiczne w kontekście tekstu o legionie Fulgrima). Drugi zarzut jest poważniejszy: McNeill w ostatnich stronach "The Reflection Crack'd" kompletnie niszczy ten wspaniały tragizm, który towarzyszył losowi Fulgrima w końcówce poświęconego mu piątego tomu Herezji. Może przebolałbym to jeszcze, gdyby dusza Prymarchy uwolniła się z mentalnego więzienia po jakichś dramatycznych wydarzeniach, po poświęceniu... Tu jednak...

In time, it was a simple matter to reclaim my body and cast it into the prison it had crafted for me.

   I tyle.

   Nie tak to powinno wyglądać, nie tak.

5/10 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz