sobota, 18 lipca 2015

Epitafium dla Bretonnii, część III

   Trochę już czasu minęło od drugiego odcinka, w międzyczasie Bretonnia naprawdę umarła (razem z całym światem), więc jest to chyba dobra okoliczność do kolejnych wspomnień o kraju znad Brienne i Grismarie. Dziś nadal będę myszkował w cieniu trzeciej edycji WFB, tym razem jednak w oparciu o suplement Warhammer Armies który na potrzeby "trójki" zastąpił drugoedycyjne Ravening Hordes.

   To moim zdaniem znamienne, że fluff Bretonnii zaczął ewoluować właśnie w tym zasadniczo niefluffowym podręczniku. Wydany jakiś czas po starcie trzeciej edycji (z chronologią mam tu mały problem, przed sobą mam podręcznik z 1991 roku, na Amazonie też znalazłem tylko taki, z kolei Mortimer na Cytadeli wskazuje na rok 1988; ta wcześniejsza data wydaje mi się prawdopodobna z tego względu, że nie sposób uwierzyć mi, iż GW czekało z WA aż cztery lata po wydaniu głównego podręcznika, tym bardziej, iż w samym rulebooku jest kilkanaście odniesień do WA właśnie; podejrzewam, iż edycja z 1991 jest drugim, poprawionym wydaniem), zaprezentował graczom kompletne listy armijne jedenastu frakcji wraz z kilkoma opcjami sojuszniczymi (wiele w tym nawiasem mówiąc egzotyki nieznanej lub słabo znanej dla młodszych bywalców Starego Świata, że wspomnę o regimentach fimirskich czy pigmejskich). Wśród nich jest i lista bretońska, pierwszy pełnoprawny armylist w historii tego królestwa. To on rozpoczął proces faceliftingu który bezpowrotnie zmieni Bretonnię.

   Facelifting był na razie delikatny, bo królestwo nadal mocno stało na swoich mrocznych, trzecioedycyjnych fundamentach. Była to armia, która wcale nie gardziła najemniczą pomocą, i to czasem mocno kontrowersyjną: stanowili ją na przykład Norsowie (usprawiedliwieni ewentualnie tym, że w owych czasach Norska nie stanowiła jeszcze punktu rekrutacyjnego dla Marauderów), Ogry (oni fabularnie zawsze byli najemnikami, więc też od biedy jeszcze by pasowali do nowszej Bretki) i... półorki! Półorki! Nawet Imperium z owego czasu nie najmowało półorków, lecz bretońska szlachta nie była aż tak wybredna. To państwo nie gardziło wtedy kuszą (posługujący się nią Arblastiers rekrutowani byli z bretońskich mieszczan) ani armatą (aczkolwiek była raczej rzadkością gdyż baterie L`Ordonnance wystawiane były tylko przez króla; z drugiej strony może być to odbicie ówczesnej absolutnej formy monarchii obowiązującej w Bretonnii). Nierycerskie regimenty Wielkiej Armii Bretonnii były tu liczne i brudne, a mroczny klimat settingu podkreślały ich malownicze nazwy: Villains, Rascals, Brigands... Tak, Bretonnia z pewnością nie wyszła jeszcze z cienia... ale jednak zaczęła już ten proces.


   Podłoże tych (na razie i tak delikatnych) zmian jest moim zdaniem oczywiste i wynika z prostego podporządkowania fluffu mechanice gry: Bretonnia musiała się czymś różnić od Imperium. Dotychczasowa podbudowa fabularna w ogóle nie sugerowała jakichkolwiek różnic które uzasadniałyby istnienie odrębnego armylista. Istniejące wcześniej wzmianki o bretońskim rycerstwie dały jednak designerom firmy szansę do pójścia w tym właśnie kierunku: stworzenia w renesansowym zasadniczo świecie trochę anachronicznej armii opartej na ciężkozbrojnym rycerstwie (co zresztą nie odbiegało jakoś zasadniczo od renesansowych wzorców, pod Pawią w 1525 rycerska w dużym stopniu armia Francji biła się przecież z lancknechtami Karola V). Do tego jednak trzeba było nagiąć trochę dotychczasowy fluff... i zrobiono to. W przedmowie do armylista czytamy, że bretońscy szlachetnie urodzeni są ucieleśnieniem rycerskich wartości i stanowią absolutną elitę ciężkozbrojnej kawalerii całego Starego Świata. Co więcej, są szarmanccy wobec pokonanych wrogów, honorowi i odważni, a jedyną ich wadą jest pogarda dla nisko urodzonych. Karol Złotogłowy z pewnością byłby zdziwiony tym opisem... W efekcie w zasadach mamy cztery różne jednostki rycerskie plus jedną kawalerię chłopską (czyli zupełnie tak samo jak dziś, choć nazwy były całkowicie inne).

   Jest też kilka innych drobiazgów, które zapowiadają przyszłe zmiany. Jeden z bretońskich zakonów rycerskich nazywa się Chevaliers de Notre Dame de Bataille. Notre Dame... aczkolwiek magowie są jeszcze mężczyznami :) W armyliście jest też wymóg posiadania co najmniej czterech bohaterów, takich bohaterskich warunków nie ma żadna inna ówczesna armia Starego Świata. No i jeszcze jedno: bretoński War Altar przechowywał kości otoczonych szacunkiem zmarłych. Nie, jeszcze nie Rycerzy Graala.

   Jeszcze nie.
Jeszcze nie damselka. Ale nazwa kultu urocza :)


CDN (?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz