środa, 24 lipca 2019

36

     36: to liczba określająca dni szalonej rewolucji, która ogarnęła mój Parszywy Warsztat. Ona nadal trwa i na razie nie zamierza wyhamować.

Oni rozpoczęli rewolucję
     Czynnikiem rewolucjogennym był zakup ośmiu Contrastów, które postawiły moje malowanie na głowie. Dotąd rzadki, bardzo powolny rytuał, stał się teraz codziennością. Maluję tak szybko, że pierwszy, absolutnie pierwszy raz w mojej wargamingowej karierze pojawiła mi się w głowie myśl, że za jakiś (odległy) czas być może pomaluję wszystkie moje szare zastępy. Do dziś demonochromatyzacji poddałem już 40 modeli, jak na mnie, to szybkość mordercza... choć jak na ilości szarości do przemielenia, to chyba wciąż za mała :) Nie byłoby tak ekstremalnych pomysłów bez linii Contrast. Nie jestem na usługach GW (choć chciałbym się tak sprzedać), do dotychczasowych farb Citadel miałem stosunek różny i przerywany, ale w przypadku Contrastów stałem się delikatnym fanbojem. Chyba nie tylko ja: wiele sklepów ma obecnie problemy z realizacją zamówień, gdyż części farb nowej linii po prostu nie ma już w magazynach (kto wykupił mojego Black Templara, no kto?). I cieszy mnie to przy okazji, Games Workshop bowiem raczej nie zrezygnuje szybko z tego nowego pomysłu.

Tak, tak, moje statystyczne dewiacje produkują czasem takie wykresy; część szara przeznaczona jest do eksterminacji

Miałem rację?
     Maluję po kilka modeli naraz, bo produkcja ciągle tego samego wzoru zawsze prędzej czy później mnie nużyła. Całość rozpędzona została modelami z LotR (przy okazji dowiedziałem się, że teraz nazywa się to Middle-Earth Strategy Battle Game). W piwnicy zalega mi wciąż mnóstwo ramek z "gazetki", obecnie w to nie gram, więc modele stały się idealnymi królikami doświadczalnymi. Początkowo masowo malowałem orki - ich niechlujne emploi wydawało mi się być stworzone do contrastowych eksperymentów... i chyba miałem rację. Ośmielony tymi sukcesami zacząłem grzebać głębiej w szufladach i sięgnąłem po dwie kolejne armie: Rohan i Harad. Nie miałem co prawda contrastowej zieleni, ale Gryph-Charger Grey wbrew swej nazwie dość udatnie posłużył za zieleń rohirrimskich płaszczy. Trochę gorzej było z Haradem: na szatach tych sojuszników Mordoru występuje fiolet, ale Shyish Purple spełnił swoje zadanie słabo: to farbka bardzo ciemna i w związku z tym akurat w jej przypadku nie wystarczył one thick coat: musiałem rozjaśniać przez Genestealer Purple. Generalnie jednak tempo nie spadało.




     Pod nóż zaczęły iść zaległości z WFB. Kilku halabardników i handgunnerów przybrało barwy Averlandu... i tu akurat nie jestem do końca zadowolony, tym niemniej będę pewnie mimo wszystko kontynuował tę linię. Nazdreg Yellow mający tu grać averlandzkie złoto wygląda trochę zbyt niechlujnie, może popróbuję jeszcze z Iyanden Yellow. Tym niemniej nie jestem niezadowolony z efektu: po prostu tutaj Contrast spisał się u mnie najsłabiej.



     Jakieś dwa tygodnie temu przyszedł czas na mieszanie Contrastów z farbami z wcześniejszych linii. I myślę, że to będzie kierunek, który ostatecznie wybiorę w przyszłości. Pierwszymi figurkami poddanymi takiemu miksowi byli Poxwalkerzy z Dark Imperium: prócz robiącego za skórę Skeleton Horde, do boju poszły też produkty tradycyjne (choćby Nurgle Rot czy Blood for the Blood God). Jeszcze lepiej wyszło to mi chyba z Chainraspami: tu contrastowy jest jedynie czarny płaszcz (za to strasznie pomocny, bo mam od zawsze kłopoty z rozjaśnianiem czerni). Z drugiej strony: tak śliczne modele trudno jest zepsuć, tu po prostu wspaniałość formy stanowi dla hobbysty dodatkowy doping (serio, armia Nighthaunt stanowi moim zdaniem najlepszą obecnie spuściznę, którą pozostawi po sobie Age of Sigmar; chociażby dla tej linii figurek warto było robić tę całą uśmiercającą Stary Świat rewolucję). Reszta duszka to Nighthaunt Gloom, Coelia Greenshade i Warp Lightning.



     No i wreszcie wczoraj przeżyłem prawdziwy powrót do przeszłości, antycznej przeszłości. W szufladzie wygrzebałem to ciężkie, toporne, piękne, wprowadzające mnie ponad 20 lat temu w bitewne hobby cudeńko. Bez kontrastowej rewolucji nigdy by się pewnie taka rezurekcja nie odbyła.

Bractwo na straży zagrożonej ludzkości

2 komentarze:

  1. Duchi najlepsze! Po świętach będę musiał i ja kupić te "kontrasty".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, choć ja ze względów sentymentalnych najbardziej cenię tu tego troopera Bractwa na końcu :)

      Usuń